25 marca 2018

Kiedy powiem sobie dość!

Jak zakładałam tego bloga planowałam pisać o sprawach macierzyństwa na równi z książkami. Nie udało mi się, choć pomysłów mam dużo. Doba ma tylko określoną liczbę godzin i nie dostałam jej więcej niż inni. Ale jak to mówią wszystko przede mną.

Dlaczego w domu mam poradniki o dzieciach i o kocie? A nie mam czegoś co by mi podpowiedziało jak przeżyć ma matka? Co ma zrobić kiedy ma po prostu serdecznie DOŚĆ? Masz tak czasami? Mam nadzieję, że nie jestem osamotniona....






Patrząc z boku można pewnie odnieść wrażenie, że mam super życie, mam rodzinę, dzieci, prowadzę bloga, zajmuję się swoją pasją itd., jestem na wychowawczym, wiec nie dotyczą mnie żadne terminy, korki w drodze do pracy, stres, raporty. Są tego dobre strony, o których też kiedyś napiszę, bardzo zmieniło się moje zdanie na temat urlopu wychowawczego i kobiet które z niego korzystają. Staram się być uśmiechnięta, zadowolona i miła w odbiorze, bo uważam, że to najlepszy okres w moim życiu, choć nie jest tak różowy jak by się wydawało na pierwszy rzut oka. Ja też mam gorsze dni jak każdy. 

Dziś jednak mimo tego, że niedziela to nie świeci dla mnie słońce. Są dni kiedy mam wszystkiego i wszystkich dosyć! Znacie??? Pewnie aż za dobrze. Połowa dnia super, byłyśmy z Julką w teatrze i na pizzy z bardzo fajnym towarzystwem, a potem było tylko gorzej. Ja dziś mam tak, że najchętniej spakowałabym walizkę, wzięła auto i wyjechała gdzieś SAMA na jakiś min tydzień. Nie musi to być luksusowe SPA, byleby była cisza i nikt nic ode mnie nie chciał. Nie lubię się kłócić, ale dziś pokłóciłam się chyba ze wszystkimi. W moim codziennym zmaganiu z chorobą już sobie radzę, ale są dni, kiedy naprawdę źle się czuję, a wtedy jestem jak bomba cykająca. I tak sobie cykałam od dawna a dziś wybuchłam. Po prostu miałam dosyć wszystkiego i wszystkich.

Mam dosyć córki wiecznie niezadowolonej, odrabiania z nią lekcji, kłótni rodzeństwa o największe bzdury jak np. kto może siedzieć na jakim fotelu itd., krzyków małego, wiecznego prania, prasowania, bałaganu, wymyślania co na obiad, bo ten nie zje tego, a Julka to nie spróbuje nawet tamtego. To straszne ale czasami mam dosyć bycia mamą, żoną, chcę być sobą i odzyskać swój wewnętrzny spokój. Mam dosyć tego, że tak trudno znaleźć chwilę ciszy tylko dla siebie. Mam dosyć własnego ciała, które znów przytyło w pewnej okolicy i nie mogę na siebie patrzeć w lustrze, bo pamiętam jak wyglądałam fajnie przed ostatnią ciążą. Zostały mi po tym tylko zdjęcia... Mam dosyć nawet kota, który napada tylko na mnie i głównie mnie gryzie, mimo tego że to ja ją karmię i się nią opiekuję itd. Nawet kota nie umiem wychować....

W takich chwilach zazdroszczę osobom, które mogą rano wyjść, trzasnąć drzwiami i pójść do pracy wystrojone jak należy. A ja znów zostanę w domu z wrzeszczącym prawie trzylatkiem i całym syfem w domu z kucykiem na środku głowy bo znów mi zabraknie sił i weny na ułożenie włosów. W sumie nawet jak je ułożę to za chwilę każdy sterczy w inną stronę, więc po co się męczyć? Każdy dzień to taka sama walka, z czasem, z obowiązkami w domu (choć oficjalnie jestem na urlopie :)), z lekcjami, z chorobą, z brakiem sił itd.

Dziś czuję się tak jakbym poniosła największą porażkę w życiu jeśli chodzi o wychowanie mojej dwójki. Wszystko jest nie tak. Wyobrażenie dziecka a to co otrzymałam od losu to kompletnie dwie rożne planety. Dzieciaki dziś mega marudne i wkurzające, a ja .... po prostu mam dosyć. Tak po ludzku. 

Wybuchłam dziś. A teraz zamilknę pewnie na długo. Mam zamiar dziś schować się pod kołdrę i poczytać, odpłynąć gdzieś indziej, zamknąć się w fikcyjnym świecie. Nie uważam, że to ucieczka, tylko mój osobisty sposób na gorszy dzień czy to w życiu czy to z powodu stanu zdrowia.

Wszystko w życiu ma swój sens. Gdybym czuła się lepiej pewnie bym dzisiaj szykowała ciuchy do pracy do korporacji. W życiu nie planowałam być na wychowawczym, ja, pani księgowa kochająca swoją pracę? Pranie? gotowanie? zabawa w układanie korków albo granie w statki? Prowadzenie domu? Ja???? Nie, to nie dla mnie. Życie napisało swój scenariusz i tylko dzięki temu założyłam bloga, bo pracując tak jak pracowałam wcześniej po prostu nie miałam zwyczajnie na to czasu. Czytać pewnie bym czytała, ale pisać o tym? Nie.... A tak wiem, że jesteście i czasami mnie czytacie, wtedy czuję że mam swój kawałek świata wirtualnego, takiego tylko mojego. Czytanie zawsze mnie pociągało, ale teraz kiedy mogę się swoimi myślami dzielić z Wami, czyta mi się jeszcze przyjemniej. Nawet jeśli jedną osobę namówię na kawałek fajnej książki to uważam, że było warto siedzieć w nocy i ogarniać o co chodzi w blogspocie i jak się coś robi na stronce. Prowadzenie bloga, instagrama, facebooka do tego, nagrywanie filmów itd. wszystko jest dla mnie nowe i robię to z potrzeby serca dla Was, ale też dla siebie. Taka odskocznia od życia. 

Kiedyś jedna psycholog mi powiedziała, że organizm nasz sam wie, kiedy dochodzi do granicy i kiedy mamy sobie odpuścić.

Więc oficjalnie odpuszczam. Żeby nie było że nie ostrzegałam.

Nie sprzątam na święta. Ogarnę dom jak zwykle. Po godzinie sprzątania i tak dom wygląda jak wcześniej.
Okien nie myję, bo przy mojej ulicy za kilka dni będą tak samo brudne. Umyję jak będzie cieplej.
Nie gram dziś z Julką w żadną grę, bo nie mam na to siły ani ochoty.
Nie usypiam dziś Szymona, bo mam dosyć zasypiania przy nim i chodzenia potem jak zombi cały wieczór.

Dziś nie ma mnie dla nikogo. Wylogowuję się od życia. Dziś jest czas dla mnie. Zakopię się pod kołdrę i albo się zaczytam, albo sobie popłaczę, albo zasnę. Każda opcja jest dobra. 

Jutro jest nowy dzień. Oby lepszy i łatwiejszy. Czego sobie i Wam życzę.

Wasza K.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że do mnie wpadłeś. Jeśli masz ochotę to zostaw komentarz.
Zapraszam na mojego Facebooka, gdzie organizuję konkursy oraz na Instagrama, na którym zamieszczam zdjęcia książek i nie tylko.